7.08.2024
Bardzo lubię doktrynę Nietzschego (a zarazem stoicką praktykę) w której wszystko, co dzieje się w życiu, łącznie z cierpieniem i stratą, postrzega się jako dobre lub przynajmniej konieczne (amor fati).
Staram się pielęgnować tę miłość do własnego losu – jaki by on nie był, przyjmuję go z pewnego rodzaju ufnością i akceptacją.
Moją formułą dla wielkości człowieka jest amor fati: że człowiek nie pragnie niczego innego, ani na przód, ani wstecz, ani na wieki. Nie jedynie godzić się na to, co konieczne, a już najmniej zatajać to – wszelki idealizm jest zakłamaniem wobec tego, co konieczne, ale je kochać…
– Nietzsche
Podstaw amor fati uczył już wcześniej Seneka. Nietzsche przejął stoicką ideę i ją rozbudował. Mój los jest mój i mogę z nim robić co chcę, ale równocześnie muszę akceptować go takim jakim jest, akceptować karty jakie mi rozdano.
To coś jak życiowy etos. Najwyższe osiągnięcie afirmacji życia. Wola do pełnego i autentycznego istnienia. Świętowanie każdego doświadczenia jako cennego składnika swojej historii.
Amor fati to również potężne narzędzie do budowania odporności i silnego charakteru. Uspokaja wewnętrznie i pozbywa wielu niepotrzebnych emocji.
Nie mamy wpływu na wszystko. Nie zmienimy przeszłości i nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości. Za to mamy wpływ na to, jak reagujemy na rzeczywistość i chwilę obecną.
Pozostaje nam albo znienawidzić los, albo go umiłować. Dla mnie wybór jest oczywisty i co ważne, zależy całkowicie ode mnie. cdn.